Przemyślnik

Tańcz

Pewne rzeczy nie zdarzają się w moim życiu przypadkiem. Tamto „Zwierciadło” również nie wpadło w moje ręce przypadkowo. Wpadło po to, abym przeczytała tekst Katarzyny Miller, cenionej przeze mnie psychoterapeutki, który natychmiast sfotografowałam zachowując jak ważną notatkę. Było to w Krynicy-Zdroju. „Płynęliśmy w muzyce jak w wodzie…świat na zewnątrz znikł. Czułam ciepło ogarniające całą mnie cudowną energią. Nie musiałam nic wymyślać, niczego szukać, o nic pytać, prosić. Pojawiło się samo skądś, z boskiej przestrzeni i mądrości ciała mojego i jego. Byliśmy poganami oddającymi chwałę bóstwom muzyki i oczyszczenia. Oddawaliśmy siebie jakiejś nadludzkiej przestrzeni bez JA. Boże- poczułam modlitwę wdzięczności- jak dziękuję, że znów jest mi to dane czuć, odbierać, dawać i tworzyć. Jak mogłam nie chcieć, jak mogłam zapomnieć, że to jest aż TAK…Przecież jesteśmy, potrafimy czasem być istotą jednocześnie cielesną i duchową. Umiejącą zaznać tu na ziemi, w naszej doczesności takich stanów, według których-myślę-stworzyliśmy ideę nieba. Bo czasem jest nam jak w niebie…Kiedy bez żadnych zastrzeżeń czujemy, kochamy, jesteśmy kochani, jesteśmy kochankami, że jesteśmy szczęśliwi- tu i teraz. Że jesteśmy przez moment spełnieni całkowicie, że jesteśmy cudownym ciałem; kiedy biegniemy i kochamy, nasz pot i cali jesteśmy tym biegiem, kiedy jedziemy na rowerze i wiatr rozwiewa nam włosy, i cali jesteśmy tym wiatrem, kiedy płyniemy i już nie ma różnicy między nami a wodą, kiedy patrzymy na krajobraz, w którym się rozpływamy i którym się stajemy…To znaczy, paradoksalnie, przekroczyć siebie i być sobą najbardziej jak można. Ile razy słyszę: „Kiedyś malowałam, kiedyś pływałam, jeździłam na nartach, pamiętam, jak chodziłam po górach i było cudownie…” A ja? Kiedyś tyle tańczyłam…na co czekasz?”.

Tekst idealnie oddaje to, co myślę o życiu, o robieniu tego, co daje mi poczucie szczęścia, celebrowaniu teoretycznie zwyczajnych, a jednak wyjątkowych chwil, o niezwykłym uczuciu spełnienia, które możemy odczuwać zupełnie zaskakująco- niekoniecznie w spektakularnych wydarzeniach naszego życia. Z tego myślenia i spostrzeżeń zrodziła się myśl o założeniu bloga. Aby dzielić się i cieszyć takimi zwyczajnymi momentami, pięknem, moim światem- zanurzonym w codzienności, która przecież bywa też trudna, przygnębiająca, monotonna, pełna zmęczenia i niewyspania. Pomyślałam, że na przekór temu ja będę wyławiała z mojej codzienności te chwile i rzeczy wokół mnie- coś, co będę tworzyła, co zobaczę, co znajdę, co upiekę lub ugotuję, co mnie zachwyci, co zrobię- które będą takim wyjątkowym momentem, niejednokrotnie tym, w którym będę mogła powiedzieć: „Jestem szczęśliwa”. Boimy się wypowiadać te słowa. Wydaje nam się, że skoro jest za dobrze, to na pewno coś się zepsuje. Od każdego psychologa dostalibyśmy za takie myślenie po łapach! Trudno przyznać: tak, w tym momencie jestem szczęśliwa, nie za 10.000 złotych, 10 kg na minusie czy 1.000 km stąd… Teraz, w tym momencie. Uwielbiana przeze mnie Anna Maria Jopek śpiewa: ” W najpiękniejszym z miast Ci nie będzie lżej. Więc Lizbony blask najpierw w sobie miej.”

No Comments Found

Leave a Reply