Przemyślnik

Pierwszy krok

„Przyjaciele moi i przyjaciółki! Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości. Nie mówcie jej: „przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu”. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi: „Przepraszam, musiałam pomylić adres…” I pstryk, iskierka gaśnie.”  

Agnieszka Osiecka

Od dawna jest to jeden z moich ulubionych cytatów. 

To moje największe wyzwanie. Na ten rok, na następny, na całe życie.

Nie odkładać niczego na później. Ten blog jest idealnym przykładem tego podstępnego procederu. Znacie to, prawda? Zbliża się termin egzaminu, co robi student? Zaczyna sprzątać! Tak- teraz, natychmiast, musi wyczyścić na błysk mieszkanie. Zagońcie studenta do sprzątania poza sesją… Znam z autopsji. Albo powrót z wakacji/wydarzenia. Planujesz natychmiast przeglądnąć zdjęcia i je wywołać (wiem, że są tacy, którzy to właśnie robią- zazdroszczę…), tymczasem wracasz do rzeczywistości, pracy, obowiązków, mija tydzień, miesiąc, lata. Zdjęcia widujesz tylko w wersji cyfrowej, większość z nich trzymasz w komputerze, a ostatnio praktycznie w telefonie… Albo rzeczy w szafkach (i znowu są idealnie uporządkowani), ale w większości po pewnym czasie przestajesz obiektywnie zastanawiać się, czy te wszystkie rzeczy są Ci potrzebne, przestajesz na bieżąco nad nimi panować. Po pewnym czasie nijak nie możesz znaleźć paragonu rzeczy, którą chcesz akurat zareklamować, ale znajdujesz wiele innych, niepotrzebnych nikomu przedmiotów, takich jak bilet do kina, paragon ze spożywczego, czy hotelowy zestaw do szycia…

Nie inaczej było z moim blogiem. Od dawna chciałam zacząć pisać bloga, wielokrotnie „pisałam” go w głowie. Jednak blog to prawdziwa machina, również techniczna i wizualna. Podobne plany miała również moja Ewa, mój ekspert komputerowy i internetowy, nazywana po prostu siostrą. Też zajęło jej trochę czasu zanim zaczęła, ale wystartowała i to z powodzeniem: hydraulikaslow.pl Wyzwanie z początkiem blogowania polega jeszcze na tym, że cały czas wydaje Ci się, że to jeszcze nie jest ten moment, jeszcze Twoje pomysły, teksty i to, co chcesz przekazać nie są wystarczająco dobre, przemyślane, dojrzałe, dopracowane. I we mnie odezwała się dobrze mi znana Pani Perfect.  Jednak po jakimś czasie czujesz, że po prostu chcesz pisać, dzielić się swoim spojrzeniem na świat, swoim sposobem na życie, swoim światem. Wiesz, że robisz coś, co może stać się dla innych inspirujące. Ewa uruchomiła mojego bloga i umieściła go na serwerze. I nagle jest, jest blog. Można pisać. I znowu Pani Perfect. Do tego dochodzi jeszcze wyzwanie czysto techniczne, jak to wszystko urządzić, dodać, zrozumieć. Był czerwiec. Pierwszym wpisem miało być tiramisu truskawkowe- przepyszne! Niestety… Blog nadal nie ruszył, obowiązki, wakacje i tak zostało. Teraz nie ma podstawowego składnika przepisu czyli truskawek…  Znowu miały miesiące, aż nadszedł Dzień Wszystkich Świętych. To czas na to, żeby się zatrzymać, żeby wspominać tych, którzy odeszli, żeby pamiętać o przemijaniu. Paradoksalnie idealny dzień na to, aby nie odkładać niczego na później. 

Bo w końcu jednak, jak to bywa z rzucaniem palenia czy odchudzaniem nachodzi moment, kiedy robi się pierwszy krok. Jest w pierwszym kroku coś niesamowitego, ponieważ każdy szczyt, każdy cel i każdy sukces zawsze zaczyna PIERWSZY KROK. I ja robię mój blogowy pierwszy krok właśnie teraz. To naprawdę ekscytujące. Zabiera mi to narazie bardzo dużo czasu i jest trudne. Wiem, że muszę się tego nauczyć zanim to opanuję, ale poczucie radości jest niesamowite!

A więc witaj świecie!

5 komentarzy

  • Anna

    Wiem, jak to jest z tym startowaniem. Ja swojego bloga zaczęłam pisać trzy lata temu, mimo że blogosferą bardzo interesowałam się od dawna (do tego stopnia, że napisałam o niej pracę magisterską). Do pewnych ruchów po prostu trzeba dojrzeć. Trzymam za Panią kciuki i życzę powodzenia! 🙂

    Reply
    • marionradicelle

      Dziękuję! To prawda, wydaje mi się, że ta treść musi się zbierać jak woda w dzbanie, aby w końcu mogła się uwolnić. Zdecydowanie trzeba dojrzeć do tego, aby publikować bez oglądania się na to czy ktoś to skrytykuje i co pomyśli. Czyli wolność w mówieniu o swoim sposobie na życie☺

      Reply
  • Anna

    Czasem nie warto się przejmować czyimiś słowami i czynami tylko „robić swoje”. A gdy to „swoje” będzie miało sens, serce i niezłomność zasad samo pokaże ile jest warte. Są ludzie, z którymi nie warto rozmawiać i przekonywać. Trzeba pokazać w najlepszym tego słowa znaczeniu. A że wtedy ich własna gwiazda przygaśnie? Cóż, to ich wybór… Chwila szyderczego triumfu trwa krótko, a potem niknie i pozostaje tylko zawiść, że jednak się nie udało… Życie jest piękne, po co tracić czas? Lepiej być sobą, to zawsze najlepsza droga, zwłaszcza jeśli oznacza to zgodę na siebie, uwagę skierowaną na drugiego człowieka i wrażliwość. A że dobro wraca? Wraca, potwierdzam:) Wszystkiego dobrego

    Reply
    • Anna

      To właściwie powinien być komentarz do tekstu „Mój manifest”. Jakoś tak przykro, że ktoś „podkłada nogę i torpeduje”, podczas gdy sam mógłby swoją energię przekuć w coś bardziej wartościowego niż zawiść i złośliwość.

      Reply
    • Marion Radicelle

      Dziękuję za te słowa. Gdyby wszyscy poświęcali tyle energii i zaangażowania w swoje życie zamiast życie innych świat byłby lepszy. Pozory i poczucie wyższości mogą być bardzo zgubne. Ktoś kto czuje się dobrze sam ze sobą nie musi się do nich uciekać, bo nie musi podwyższać swojego ego przez pokazywanie innym, że jest kimś lepszym.

      Reply

Leave a Reply