Przemyślnik

O muzyce, pisaniu bloga i wykorzystywaniu talentów

Dziś będzie mocno- o muzyce, pisaniu bloga i wykorzystywaniu talentów. Są takie słowa, które musisz zacząć pisać teraz, zaraz, natychmiast. Nie stworzysz z nich szkicu, musisz przelać je na papier albo klawiaturę i stworzyć jedną rzeźbę od początku do końca.

Tak bardzo planowałam systematyczność na blogu, ale wyszło jak zawsze… Wiem, jakie to ważne, ale niestety. Przerwa we wpisie wyniosła ponad 2 tygodnie, a powód był tak do bólu prozaiczny, że aż niegodny wytłumaczenia. Czas, a właściwie dylemat- zaczynać pisać ok. 0:00-1:00 czy iść spać? Wybrałam to drugie. Przede wszystkim już jakiś czas temu dotarło do mnie, że pisanie bloga, jeżeli chce się wszystko dopieścić, to praktycznie praca na cały etat. Ale co z tego? Czy blog, który był moją potrzebą dzielenia się tym, co tworzę ma się stać moim przekleństwem, zamiast inspiracją i radością? Nie, nie chcę i nie mogę na to pozwolić.

Nie wolno niczego nie robić tylko dlatego, że nie można zrobić wszystkiego. (Nikołaj I. Turgieniew)

Więc mówię sobie- życie, po prostu życie, płynie, biorę je takim, jakie jest. Bez dodawania ideologii, bez prób nazywania. Blog daje mi ogromną satysfakcję, radość, poczucie, jakiego mi brakowało. Wiele osób przekazuje mi swoje odczucia, reakcje. Cóż, jak pięknie mówi mój Mąż- życie to ciągła sztuka wyboru… Dokonuję, dokonałam wyboru. Nie tylko z blogiem, ale przede wszystkim z muzyką, wydaje mi się, że spróbowałam wszystkiego, kiedy jednak zatrzaśnięto mi kolejne drzwi przed nosem, postanowiłam dla odmiany nie wracać kolejny raz oknem, ale otworzyć inne drzwi.

Na pewno jest tak, że każdy kto zaczyna pisać, śpiewać, tworzyć- w pewnym sensie musi to robić. I robi to niezależnie od tego, czy znajduje odbiorców. Jest oczywiste, że każda sztuka istnieje i nawiązuje się w interakcji, potrzebuje człowieka i jego emocji, ale prawda jest taka, że każdy, kto zaczyna pisać czy śpiewać na początku robi to dla siebie, bo sam tego potrzebuje, bo chce się czymś dzielić. Później ludzie albo do niego przychodzą, albo nie, ale i tak nadal chce, musi tworzyć, pisać, śpiewać… Już tak to jest skonstruowane. Jest garstka tych, którzy to „dzielenie” przekuwają w zawód, sposób na życie i na zarabianie. Jestem daleka od oceny czy to jest „lepsze” czy „gorsze”, po prostu bywa tak i tak. Tworzący jest zawsze po którejś stronie tej barykady. I ja też jestem po jednej ze stron. I z muzyką, i z blogiem.

Ale nigdy nie przestanę być artystą. Po prostu Bóg obdarował mnie większą wrażliwością, dał mi dar i postawił mnie przed takimi, a nie innymi wyzwaniami. Ostatnia spowiedź w Łagiewnikach. Swoją drogą zachwycająca, ale doprowadziła mnie do łez, których nie dało się zatrzymać. Tak naprawdę była to rozmowa, mądra, stawiająca pytania, wskazująca drogowskazy, lecz kiedy pod koniec usłyszałam ni stąd ni zowąd: „Idź i wykorzystuj swoje talenty”…nie wytrzymałam, rozmowa szybko zeszła na ten temat i znowu otwarcie mojej muzycznej puszki Pandory…

Idę własną drogą, która nie jest podobna do drogi kogokolwiek innego. Mój tygiel jest dla wielu interesujący, a dla mnie jest mieszanką tego, co za mną, tego co teraz i tego, co będzie. Czasami się zastanawiam, czy nie piszę bloga dlatego, że nie śpiewam w sensie tworzenia nowej muzyki? Czy pisałabym bloga, gdybym pracowała nad utworami? Wydaje mi się, że jedno i drugie daje mi podobne poczucie satysfakcji, czegoś co mnie dopełnia. I jedno i drugie jest twórcze, a bez tego z całą pewnością nie mogę funkcjonować.

Widziałam dziś fragment wywiadu z Adamem „Nergalem” Darskim, który odpowiadał na pytanie, czy coś by zmienił w swoim życiu, gdyby mógł wysłać do siebie z przyszłości wiadomość. Odpowiedział, że nie zmieniłby nic. I ja też wiem, że nie zmieniłabym nic. Nie podjęłabym innej decyzji. A wszystkie błędy i niewłaściwi ludzie, którzy pojawili się w moim życiu byli po to, żebym wiedziała teraz, jak należy postąpić i żebym wiedziała, kto powinien w moim życiu być. Gdybym nie spotkała beznadziejnych facetów, nie wiedziałabym jaki powinien być mój Mąż.

A ponieważ…

Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości, lecz na robieniu tego, co kochasz teraz. (Leo Babauta)

…piszę dalej, tak często jak pozwoli mi na to czas. A gdybym miała jeszcze możliwość i czas na stworzenie nowych piosenek to byłyby to znacznie bardziej alternatywne niż wcześniej smutne piosenki, moja wizytówka. Nazwałabym płytę „Jedno oko mam zielone, a drugie niebieskie”, wiele utworów nagrałabym tylko z fortepianem.

Noszę w sobie tyle ziaren. Które wykiełkują, z których coś wyrośnie i co znaczy, że mam iść i wykorzystywać swoje talenty? Z pewnością znaczy wiele. I zawsze każdego dnia każdy z nas stoi przed tym samym dylematem. Jak żyć naprawdę? Pełnią życia, teraz…? Jak być najlepszą wersją siebie, jak żyć tak, jakby to miał być ostatni dzień Twojego życia? No jak?

Życie, po prostu życie.

1 Comment

  • Mirosław

    To bardzo ciekawe i mądre co Pani napisała.Ja co prawda ukończyłem Politechnikę i pracuję jako automatyk,ale duszą nie jestem tzw.umysłem ścisłym,lecz otwartym na świat i artystów.Podziwiam Panią od dnia koncertu w Rzeszowie, na którym miałem ogromną przyjemność być ,gdzie w sposób dla mnie absolutnie doskonały zaśpiewała Pani „Modlitwę”.Do dziś dnia często ją odtwarzam i nadal podziwiam.Parę dni temu TV Rzeszów powtórzyła koncert,o czym jako rzeszowianin miło mi poinformować.Pozdrawiam serdecznie,niech w tym dniu świątecznym dla Pań,natchnienie i chęć tworzenia nowego będzie dodawać skrzydeł w przyszłości.

    Reply

Leave a Reply